Projekt z Sieprawia – przykład dobrej praktyki
Prezentujemy fragmenty dwóch wywiadów grupowych przeprowadzonych wśród gimnazjalistów z Sieprawia uczestniczących w projekcie „Gimnazjalista z Sieprawia uczniem świadomym swoich możliwości i kreatywnym”. Stanowi on przykład projektów, jakie mogą realizować szkoły, aby, bazując niemal wyłącznie na własnym potencjale, podnieść skuteczność edukacji, wychowania i profilaktyki.
Na realizację projektu samorząd Sieprawia (wieś w województwie małopolskim) uzyskał środki z funduszy UE1). Celem projektu jest doskonalenie wiedzy i umiejętności gimnazjalistów należących do dwóch podstawowych grup: uczniów mających trudności w nauce oraz tych, którzy osiągają wyniki ponadprzeciętne.
Wszyscy gimnazjaliści mogą korzystać z zajęć z zakresu tzw. kultury wyższej oraz poznawać kulturę i historię regionu.
Dla gimnazjalistów z problemami z zakresu dysleksji, dysgrafii, dysortografii, nieharmonijnego rozwoju, trudności w czytaniu, problemów zakresie opanowaniu języka polskiego i matematyki realizowane są zajęcia „wyrównawcze”.
Dla uczniów wyróżniających się osiągnięciami szkolnymi realizowane są zajęcia „rozszerzające” z matematyki, fizyki, chemii, biologii, geografii, języka polskiego i informatyki. Pedagodzy organizują wyjazdy do opery, kin, muzeów, itp. Wyjazdy stanowią podstawę do prowadzenia dalszych działań w szkole.
Trzecioklasiści uczestniczą w indywidualnych i grupowych zajęciach na temat wyboru zawodu i ścieżek dalszego kształcenia się.
W ramach projektu uczniowie mogą też korzystać z konsultacji i wsparcia psychologa oraz, pod opieką nauczycieli, realizują własne projekty.
Prezentowany niżej materiał został zebrany przeze mnie w trakcie jakościowych badań ewaluacyjnych2) zrealizowanych za pośrednictwem wywiadów grupowych z uczestnikami zajęć „rozszerzających” i zajęć z zakresu edukacji kulturalnej. Wywiady przeprowadziłem 30 maja 2011 r. z dwiema wylosowanymi, dziesięcioosobowymi grupami3).
Młodzi respondenci pytani o motywy udziału w zajęciach mówili, że chcieli poszerzyć wiedzę z danego przedmiotu, nabyć umiejętności, które wykraczały poza obligatoryjny program nauczania. Dla kilku uczniów ważnym motywem była pozytywna ocena sposobu realizacji lekcji i osobowość nauczycieli prowadzących zajęcia dodatkowe. Niektórzy uczniowie chcieli też sprawdzić, czy stopień zainteresowania wybranym przedmiotem jest na tyle duży, aby w przyszłości wiązać z nim swoją przyszłość (poprzez wybór dalszego kierunku kształcenia). Wskazywano także, że nie bez znaczenia była możliwość podwyższenia oceny z danego przedmiotu na koniec roku szkolnego.
– Ja chodziłam na fizykę i na polski. Na polski chciało zapisać się bardzo dużo osób i aby się dostać pisaliśmy taką recenzję.
– Ja uczęszczałam na zajęcia z chemii, geografii i polskiego. I tak, jak koleżanka powiedziała pisałam rozprawkę i napisałam dosyć dobrze.
Dlaczego chcieliście pójść?
– Mnie motywowało to, że przekraczaliśmy program i poszerzyłam swoją wiedzę.
– Głównie motywowało mnie to, żeby dowiedzieć się różnych rzeczy i też zwiększyć zainteresowanie przedmiotami.
– Ja chodziłam na geografię i historię. Na geografię po to, żeby podwyższyć sobie ocenę. No i dowiedziałam się nowych rzeczy. Na historii dowiedziałam się o historii naszych przodków.
– Ja chodziłam na matematykę, głównie dlatego, że chciałam się więcej dowiedzieć.
– Uczęszczałem na biologię i zajęcia matematyczne. Główną moją motywacją była ciekawość materiału.
– Ja byłam na zajęciach z informatyki, matematyki i polskiego. Matematyka to dlatego, że być może chciałabym z tym związać swoją przyszłość, ale jeszcze nie jestem pewna. A zajęcia z polskiego były po prostu fajne i wszyscy chcieli się na nie dostać.
– Ja chodziłam na polski dlatego, że pani mnie namówiła, a strasznie ją lubię i zajęcia były ciekawe, dlatego zaczęłam chodzić.
– Ja uczestniczyłem w zajęciach z geografii. Wybiegaliśmy poza materiał lekcyjny, interesowały mnie okolice tutaj przedstawione na różnych mapach topograficznych. Moją motywacją nie było podwyższenie sobie oceny, tylko pogłębienie wiedzy, a ocena była takim dopełnieniem.
– Ja chodziłem na zajęcia z chemii m. in. po to, żeby poszerzyć swoją wiedzę poza tym co mamy na zajęciach. No i też żeby podwyższyć sobie ocenę, ale też zainteresowały mnie doświadczenia, identyfikacja roztworów. Samo zainteresowanie tym przedmiotem.
W opinii badanych zajęcia różniły się od zwykłych lekcji. Mówiono, że w związku z tym, iż nauczyciele nie wystawiali ocen, to w sytuacji, gdy uczniowie czegoś nie rozumieli nie odczuwali stresu i otwarcie przyznawali się do niewiedzy – wówczas osoby prowadzące udzielały wyjaśnień, wskazówek, ponownie tłumaczyły materiał. Respondentom podobały się praktyczne elementy zajęć, a także wyjazdy do filharmonii czy opery. Ceniono możliwość kreatywnej pracy (reportaże, eksperymenty). Pozytywnie ewaluowano także atmosferę relacji pomiędzy uczniami a nauczycielami oraz wśród uczniów. Badani mówili, że dzięki zajęciom mieli możliwość (lepszego) poznania rówieśników. Zwrócono uwagę na sprzyjającą pracy mniejszą liczebność grup. Zajęcia cechowała większa niż w przypadku zwykłych lekcji swoboda, możliwość dyskutowania, zadawania pytań dotyczących tematów, które szczególnie interesowały respondentów. Uznanie znalazło też poczucie humoru nauczycieli. Wśród uwag krytycznych wskazywano, że osoby prowadzące nie zawsze przez cały przebieg zajęć były dostatecznie zaangażowane. Czasem oceniano także, że spotkania w ramach grup były zbyt długie, a przez to pod koniec uczestnicy odczuwali zmęczenie. Niektórym badanym nie odpowiadał termin zajęć (zbyt wczesna pora ich rozpoczynania, weekend).
Czy te zajęcia jakoś różniły się od zwykłych lekcji?
– Więcej się można było dowiedzieć, bo w porównaniu do zwykłych lekcji – jest mniej ludzi, można się skupić.
– No na pewno było więcej luzu niż na lekcji.
Brak dyscypliny?
– Była luźniejsza atmosfera. Nie było braku dyscypliny, tylko w granicach rozsądku.
– Po prostu nie krępowaliśmy się.
Dlaczego się nie krępowaliście?
– Dlatego, że jak czegoś nie wiedzieliśmy to nie było to zagrożone kiepską oceną, np. niedostateczną, minusem czy uwagą.
– Zadawaliśmy pytania niezwiązane konkretnie z tematem lekcji, ale nawiązujące do lekcji.
– Mi się najbardziej podobało na zajęciach to, że każdy mógł wyrazić swoje zdanie, powiedzieć, co o danym temacie myśli. Podobało mi się to, że nauczyciele byli zupełnie inni niż na zwykłych lekcjach, no tacy bardziej wyluzowani.
– Wydaje mi się, że na zajęciach wyjazdowych było fajnie, bo jak pojechaliśmy na jakiś spektakl, to potem rozmawialiśmy i można było powiedzieć, co było nie tak i to wszyscy akceptowali.
A na zwykłych lekcjach nie możecie zadawać pytań?
– Nie, możemy, ale to się sprowadza do tego, że jednak nauczyciel trzyma się tematu, jaki ma do zrealizowania.
– Na chemii pani dokładnie patrzyła na to co robimy, dokładnie analizowała nasze ruchy, a na przykład [w trakcie innych zajęć, osoba prowadząca – przyp. MJS] sprawdzała co robimy tylko od czasu do czasu.
Która forma Ci się bardziej podoba?
– Chemia, ponieważ nasze błędy poprawiamy od razu.
A w przypadku tych innych zajęć?
– To znaczy osoba prowadząca sprawdzała, ale nie mieliśmy styczności z tym, co zrobiliśmy źle.
– Na chemii podobały mi się doświadczenia, to dużo bardziej pociągało, niż to, co mamy na lekcjach, bo to chemia w praktyce i to jest bardziej interesujące niż na zwykłej lekcji, np. tworzenie roztworów, identyfikacja roztworów, rozpuszczalność.
– Mi najbardziej podobały się doświadczenia, takie dynamiczne, rzeczy, które się działy, bo to zostaje w pamięci.
– Mi na chemii najbardziej podobały się eksperymenty, wybuchy, te równania może były uciążliwe, ale nie było aż tak źle. Sami je układaliśmy, a pani nas poprawiała jak było coś źle.
– Podobało mi się to, że robiliśmy inne doświadczenia niż na lekcji, no i te spoza lekcji, których nie będziemy przeprowadzać nawet w trzeciej klasie, czyli poza materiałem gimnazjum. No i dlatego cieszę się, że poszłam na te zajęcia.
– Podobało mi się, że była możliwość robienia zdjęć, kręcenia filmów, czego na lekcji nie ma. – Przeprowadzaliśmy wywiady, czego też na lekcji nie ma.
Z kim przeprowadzaliście wywiady?
– Z panią dyrektor, panią od tego projektu. Robiliśmy taki reportaż o starszej pani, o tym co się dzieje w naszej miejscowości, i to mnie zainteresowało.
– Na przykład jak trzeba było zrobić historię naszych okolic, to chodziliśmy do ksiąg parafialnych i tam odszukiwaliśmy, kto się kiedy urodził, np. w XIX wieku, albo coś takiego. Pan nam pomagał szukać, bo tam trudno się odnaleźć. Później zapisywaliśmy to w domu, dawaliśmy to do naszej sieprawskiej gazety i tam są wszystkie nasze prace, które robiliśmy.
Co jeszcze?
– Opisywaliśmy różne zwyczaje naszych okolic. Kapliczki opisywaliśmy.
Czy było to ciekawe?
– Tak.
Sądzę po Twojej minie, że nie. To jak?
– Zależy, jaki był temat, kapliczki dla mnie były nudne, bo były trudne do zdobycia, jako temat. – Niektórzy ludzie nie chcieli nic mówić, ale np. jak było o skubkach, to było fajnie.
Skubki?
– Skubki, tak. Kobiety się zbierały i skubały. No i zbieraliśmy informacje, to mi się fajnie zbierało.
O czym jeszcze zbieraliście informacje?
– Jeszcze o II wojnie światowej, o osobach, które się odznaczały dużą odwagą.
Jak sądzisz, czy można było poprawić coś w zajęciach?
– Uważam, że chyba nic, bo to bardzo mi się podobało, aż chciałam na to chodzić.
– Fajne były wyjazdy do filharmonii, a nie podobało mi się to, że zajęcia były na 8 rano w poniedziałek.
– Nie podobało mi się, że trzeba było wcześnie rano wstać w sobotę.
To znaczy?
– Na dziesiątą.
– Na zajęciach najbardziej podobało mi się to, że poszliśmy do ogrodu botanicznego i do zoo i żadnego słowa złego nie mogę powiedzieć na temat tych zajęć. Z zajęć matematycznych podobała mi się satysfakcja ze zrobionego zadania, składanie gazetki szkolnej.
– A do ogrodu botanicznego pojechaliśmy na 8 godzin i z początku myślałem, że to będzie nuda, ale było ciekawie. No i tam było dokładnie tłumaczone, nawet jakieś ciekawostki.
– Mogliśmy lepiej poznać osoby z innych klas.
– Nie podobało mi się to, że siedziało się trzy godziny.
– Czasami za długo, trzy godziny siedzieć i osoba prowadząca czasami z nami nie rozmawiała i to było trochę dziwne. A najbardziej to podobała mi się atmosfera miedzy nami i osobą prowadzącą, jak czasem powiedziała coś śmiesznego.
– Nie wszyscy przychodzili na zajęcia jak trzeba było zrobić jakieś plakaty, czy coś i strasznie mnie to irytowało. Ale pani była spokojna.
– Mi najbardziej podobały się zajęcia wyjazdowe, gdzie mieliśmy szanse zobaczyć coś nowego, a nie tylko siedzieć w salach. Nie podobała mi się czasami długość tych zajęć, bo jednak trzy godziny…, lepiej by było jakby były rozłożone w czasie.
Czy zdarzało się, że nauczyciele czegoś nie wiedzieli, jak pytaliście na zajęciach?
– Nie.
Zdarzało się, że nie rozumieliście jakichś treści, które wam przedstawiali nauczyciele?
– Wtedy nam tłumaczyli.
W każdym przypadku?
– Tak, było tak wyjaśniane, była jasność sytuacji.
– Te zajęcia wyjazdowe oceniam na 6, bo była bardzo fajna atmosfera, zajęcia z chemii – 5, a nawet 6, bo pani potrafiła bardzo nas zainteresować.
– Zajęcia wyjazdowe to zdecydowanie 6, fajna atmosfera, nowe doświadczenia, chemia też 6 pani potrafiła zainteresować, matematyka – 5, bo pani potrafiła przekazać informacje i dowiadywaliśmy się nowych rzeczy i zdecydowanie potrafi wytłumaczyć.
Uczestnicy wywiadów twierdzili, że dzięki udziałowi w zajęciach zdobyli nowe wiadomości i umiejętności. Niekiedy podkreślano, że wykraczały one poza zakres wyznaczony programem nauczania, mogły być także przydatne w codziennym życiu.
Czy te zajęcia coś Wam dały? Dowiedzieliście się czegoś nowego? Czy było raczej tak, że zajęcia – jak mówiliście – były ciekawe, ale nie dowiedzieliście się niczego nowego?
– Dużo nowych wiadomości, pomogły nam w późniejszej nauce, czy też wykroczyły poza program. A nawet pomogły w praktycznej nauce, poza szkołą, np. wiedza o kwasach, teraz wiadomo jak się z nimi obchodzić, więc to też jest duża pomoc.
– Z chemii można wykorzystać np. informacje na temat przewodzenia różnych substancji, czy inne właściwości, a to też bywa potrzebne.
– Dowiedzieliśmy się np. o kontach w banku, o tym jak te konta zakładać, co jest bardziej opłacalne, ale nikt nie narzucał własnego zdania, mieliśmy więcej podstaw do myślenia. Wcześniej raczej też nie wiedzieliśmy nic o tych kontach i dlatego to było ciekawe.
– Ja chodziłam na zajęcia z biologii i spodobało mi się to, że na zwykłych lekcjach biologii nie mogliśmy się dowiedzieć szczegółowo, jak się płazy rozmnażają, i nie mogliśmy ich dotykać z wszystkich stron. A na zajęciach z biologii panowie doktorzy nam przynosili i pokazywali i mieliśmy na slajdach wyświetlane.
– Dowiedziałam się, jakich chrzestnych miała moja babcia, kiedy wzięła ślub i w ogóle.
Publikacja pierwotna: miesięcznik „Remedium” nr 7/2011.