Profilaktyka w kontekście socjologii architektury – cz. IV
Artykuł jest czwartą częścią cyklu poświęconego problematyce profilaktyki w kontekście architektury. W tej części zastanowię się, jakie przestrzenie publiczne pasują do jakich ludzi, dlaczego tak jest i jakie to ma konsekwencje.
Problematyka przestrzeni publicznych
Gdyby zastanowić się poważnie nad przestrzeniami publicznymi – czym są i jak działają – okaże się, że rzecz nie jest taka oczywista. Najprostsze skojarzenie, iż przestrzeń publiczna to ta nie prywatna – słowem: poza czyimiś domami i mieszkaniami – dalece nie wyczerpuje tematu. Bo czy każda przestrzeń publiczna jest tak naprawdę publiczna, dostępna każdemu i każdego na równych prawach goszcząca? Za Tomaszem Nawrockim1) możemy popatrzeć na przestrzeń publiczną pod kilkoma kątami (z których ja wybieram te istotne z punktu widzenia tematyki artykułu):
- jaka jest fizyczna dostępność danej przestrzeni, czy są jakieś ograniczenia w dostępie do niej?
- dla jakich osób i grup społecznych przestrzeń jest, a dla jakich nie jest dostępna?
- podejmowanie jakich działań przestrzeń umożliwia?
- kto sprawuje nad nią kontrolę, także tę niewidzialną?
- jakiemu i czyjemu interesowi przestrzeń ta służy? Czy są to aktorzy prywatni (np. właściciele sklepików albo knajpek), czy publiczni?
- jakie reguły, oznakowania i formalne instytucje są w nią „wmontowane”?
Uważny namysł nad powyższymi zagadnieniami przynosi konkluzję, że także przestrzenie publiczne są mniej lub bardziej czyjeś i rządzą nimi reguły dalekie od pełnej inkluzji społecznej. Począwszy od najprostszych barier fizycznych (jak wysokie schody eliminujące ludzi starszych czy niepełnosprawnych) aż po owe „wmontowane”, niepisane reguły i komunikaty, korzystanie z przestrzeni publicznych podlega ścisłym rozgraniczeniom społecznym.
Parametry estetyczne
Aby przyjrzeć się architektonicznym mechanizmom owych rozgraniczeń, które interesują mnie tutaj najbardziej, proponuję sięgnąć po bardzo poręczne narzędzie myślenia, jakim jest kategoria parametrów estetycznych. Michał Podgórski charakteryzuje je następująco: Parametry estetyczne mogą przysługiwać jednostce, grupie społecznej, przestrzeni, miejscu, obiektowi – są to te wszystkie wrażenia estetyczne, które możemy danej przestrzeni, miejscu, jednostce, grupie przypisać. Z tym że parametry estetyczne przestrzeni to wrażenia wizualne, akustyczne, olfaktoryczne, kinestetyczne, jakich ona dostarcza, ale także parametry estetyczne jednostek, które do tych przestrzeni możemy przypisać.
Na tej samej zasadzie parametry estetyczne jednostek (grup społecznych) to nie tylko te wrażenia sensoryczne, które możemy bezpośrednio im przyporządkować (wygląd, ton głosu, sposób mówienia, zapach ciała, perfum), ale także parametry estetyczne przestrzeni, miejsc, przedmiotów, które z daną jednostką, grupą społeczną wiążemy (np. miejsce, w którym dana jednostka mieszka, pracuje, spędza czas wolny)2). Tak rozumiane parametry estetyczne to więc nie tylko cechy osób oraz cechy przestrzeni, ale także antycypacja relacji społeczno-przestrzennej. Innymi słowy, posługując się tym pojęciem analizujemy nie tylko czyjeś gusta, urodę, melodię głosu, zapach itd., a w przypadku miejsc – porządek, zadbanie, styl, wonie, poziom hałasu etc. – ale także, a może przede wszystkim to, jakich ludzi wyobrażamy sobie jako pasujących do danych miejsc i odwrotnie – do jakich miejsc przynależą estetycznie ci tutaj, konkretni ludzie. Owo dopasowanie zachodzi na podstawie „zestrojenia” parametrów miejsc i osób, przestrzeni i jej użytkowników. Dysonans pojawić się może zarówno wówczas, gdy wyobrazimy sobie kloszarda w operze, jak i np. damę w biżuterii i futrze w noclegowni. Tak więc pewni ludzie stają się w danych miejscach „nie do pomyślenia”3).
Nie jest to jednak tylko proces selekcji, ale – bardziej jeszcze – autoselekcji. Same przestrzenie, architektura, użyte materiały, czystość i zapachy, wreszcie gust i styl wykonania informują potencjalnych użytkowników, czy to miejsce jest dla nich. W „nie swoim” miejscu będą prawdopodobnie czuć się źle – będąc zbytnio na widoku, nie dość dobrze wyglądając lub odwrotnie: w zagrożeniu, braku poczucia bezpieczeństwa – i tym samym będą go unikać. Jak zauważa Jens Dangschat, architektura przyczynia się do hierarchizacji miejsc i selektywnych możliwości ich oswojenia4) stosując odgrodzenie społecznych grup marginesowych od przestrzeni publicznych za pomocą jakości krajobrazu, zabudowy miejskiej i architektury5).
Rewitalizacja przestrzeni przeciwko mieszkańcom
W tym kontekście warto zastanowić się, jak przestrzenie publiczne są dziś świadomie, estetycznie kształtowane, kto ma na to wpływ i w czyim interesie działa. Przywoływani przeze mnie autorzy skłonni są twierdzić mniej lub bardziej wprost, że odbywa się to w interesie elit, różnie zresztą rozumianych. Naturalnie inwestycje typu rewitalizacyjnego, które mają na celu polepszenie technicznej i estetycznej jakości zabudowy, zmianę jej funkcji i modeli użytkowania, a w konsekwencji przyciągnięcie osób o innych, pożądanych i wyższych parametrach estetycznych, zazwyczaj zachwalane są przez magistrat jako świadczenie dla „mieszkańców”, „społeczności lokalnej” itd.
Czy aby na pewno? Przywoływany przeze mnie Michał Podgórski przeanalizował konsekwencje rewitalizacji ulicy Tumskiej w Płocku z punktu widzenia wpływów przestrzennych na społeczność mieszkańców. Projekt rewitalizacyjny dotyczył jednej z głównych ulic Płocka użytkowanej jako deptak, przy której wszakże zamieszkuje niemal 600 osób, w tym znaczny odsetek w mieszkaniach komunalnych, korzystając ze świadczeń opieki społecznej i w 40% pozostając na bezrobociu6). Pozwolę sobie pokrótce zrekapitulować ustalenia autora opracowania7):
- okoliczni mieszkańcy stracili przestrzeń spędzania czasu wolnego i pielęgnowania kontaktów społecznych. Nowa estetyka pozbawiła ich możliwości spotkań, pogaduszek, przesiadywania na ławkach i skwerach, ponieważ wprowadziła ainterakcyjne, zimne i niewygodne „umeblowanie miejskie”, nie skłaniające do zatrzymania się na dłużej, a jedynie do tranzytu. Co więcej, mieszkańcy stracili poczucie oswojenia przestrzeni, która po remoncie drastycznie kontrastuje z parametrami estetycznymi ich mieszkań i ich samych. Tym samym stracili swoje „miejsce” i stali się na Tumskiej „nie do pomyślenia”;
- doprowadziło to do defragmentacji i utraty spójności świata, w jakim żyją mieszkańcy. Ich uniwersum estetyczne rozpadło się na mieszkanie, klatkę schodową i najbliższe sąsiedztwo przeciwstawione ulicy, która stała się „już nie nasza”;
- tak zaaranżowana, przez mieszkańców utracona symbolicznie przestrzeń kojarzy się z kimś ważniejszym, lepszym, tym samym uprzywilejowując estetykę grup i tak już uprzywilejowanych. Mieszkańcy Tumskiej, ale także inni niezamożni mieszkańcy miasta dostali czytelny komunikat, kto tu rządzi. Estetyka obcych im przestrzeni, ekskluzywnych apartamentów czy bogatych korporacji, zawładnęła także pozornie ogólnodostępną przestrzenią ich ulicy, tym bardziej utrwalając symboliczną władzę elit i tym mocniej marginalizując grupy społecznie zdominowane, które mogły poczuć się nieważne, niechciane, pominięte;
- wiedzie to do utraty widzialności społecznej przez niezamożnych mieszkańców Tumskiej i podobnych kategorii społecznych z całego miasta. Skoro bowiem na tak zaaranżowanej ulicy „do pomyślenia” są pasujący do niej ludzie, osoby nieodpowiednie estetycznie (za biedne, za słabo wykształcone, chore czy spracowane) wypadają poza kadr, nie mają swojej reprezentacji symbolicznej, miasto – symbolizowane przez jedną z najważniejszych swoich ulic – ich nie przewiduje.
Jens Dangschat widzi te procesy w szerszej perspektywie społecznej. Jak dowodzi, użytkowanie przestrzeni publicznych przez zróżnicowane grupy społeczne rodzi narastające problemy. Jest to spowodowane z jednej strony wzrostem nierówności w wymiarach socjoekonomicznym, demograficznym i kulturowym, z drugiej natomiast przez zmniejszanie się zasobu publicznych przestrzeni spowodowane infrastrukturą komunikacyjną i procesami prywatyzacyjnymi. Ponieważ różnice w zachowaniach wiodą do poczucia niebezpieczeństwa, przestrzeń w narastającym stopniu staje się kontrolowana, estetyzowana i „posprzątana”8). Cała pokrętność tego procesu kumuluje się przemilczaniu interesu, który za tym stoi, wzmocnienia reprezentacji estetycznej elit w przestrzeni miasta oraz prezentacji poczynań tego typu jako skierowanych do mieszkańców i z korzyścią dla nich zaplanowanych.
Estetyka a profilaktyka
Jaki pożytek z tej wiedzy można zrobić w kontekście profilaktyki czy szerzej – polityki społecznej? Otóż wydaje mi się, że kwestia parametrów estetycznych odniesionych do architektury i przestrzeni może stać się ciekawym narzędziem i diagnozy, i oddziaływań profilaktycznych. Zagadnienie gustu, upodobań estetycznych oraz urody oswojonych przestrzeni staje się w tym kontekście wartością wpisaną w ludzi i ich miejsca; narzucenie im obcej kulturowo estetyki nie będzie wiodło do podniesienia waloryzacji przestrzeni ani „wychowania mieszkańców”, a raczej do wywołania w nich poczucia wyrugowania.
Można powiedzieć – co zresztą miało także miejsce przy Tumskiej – że tak obco zaaranżowana przestrzeń sama prowokuje do zniszczeń, do wandalizmu, który staje się sposobem symbolicznego powetowania sobie jej utraty i zawłaszczenia jej przez elity. Tym samym przestrzeń odczytywana przez mieszkańców jako symbol panowania innych (władzy miejskiej, korporacji, bogatych firm i bogatych ludzi) wcale nie zyskuje waloru wychowawczego (w sensie zakładanego wychowania do „lepszej” gatunkowo estetyki i wyżej waloryzowanego gustu), a nawet można powiedzieć, że przeciwnie – wyzwala agresję i chęć odwetu. Zwłaszcza, że przestają w niej pracować różne mechanizmy społeczne, jak wzajemna kontrola i stałe obserwowanie przez znajomą społeczność.
Sensowną strategią wydaje się więc uszanowanie w projektach rewitalizacyjnych parametrów estetycznych mieszkańców, jakie by one nie były. Możliwym narzędziem tego działania są konsultacje społeczne prowadzone przed planowaną inwestycją, jednakże tylko wtedy, gdy organizatorzy są w stanie zmobilizować wszystkie kategorie mieszkańców, nie zaś tylko tych najbardziej aktywnych i najlepiej przygotowanych, którzy standardowo udzielają się w tego typu przedsięwzięciach, potrafią robić użytek ze swoich praw obywatelskich, a sytuacje publiczne nie budzą w nich lęku i onieśmielenia. Do tego wątku wrócę w następnym odcinku.
Publikacja pierwotna: miesięcznik „Remedium” nr 10/2013.
Przypisy
↑1 | T. Nawrocki, Przestrzeń publiczna w krajobrazie śląskich miast, „Przegląd socjologiczny” tom LX / 2–3, 2011, s. 233–234. |
---|---|
↑2 | M. Podgórski, Rewitalizacja – pomiędzy odnową a degradacją tkanki miejskiej, „Kultura i społeczeństwo”, Tom LIII, nr 2, 2009, s. 68. |
↑3 | Tamże, s. 71. |
↑4 | J. Dangschat, Symbolische Macht Und Habitus des Ortes. Die ‚Architektur der Gesellschaft‘ aus Sicht der Theorie (n) sozialer Ungleichheit von Pierre Bourdieu, w: J. Fischer, H. Delitz (red.), Die Architektur der Gesellschaft. Theorien für di Architektursoziologie, Transcript Vrlag, Bielefeld 2009, s. 326. |
↑5 | Ibidem. |
↑6 | M. Podgórski, wyd. cyt., s. 66. |
↑7 | Przytaczam za: tamże, s. 68 passim. |
↑8 | J. Dangschat, wyd. cyt., s. 312. |